chwila uniesienia
Oczy
Krople dwie same takie
Całujące świat każdym przesunięciem
wskazówki…
Lekkiej jak powietrze zamknięte nad
głową
Sunące, stojące, dające poczuć Twój
zapach
Tak że i za zaraz potem…
Iskra zgasnąć może w płomieniu wielkim
Trawiącym morze otaczające słabości krągłe,
wklęsłe i znowu krągłe…
Trzymające mocno, wbijające paznokciami do
krwi spływającej w niebie
Gdzieś obok chabrów tulących się do
trawy
Nocą niknąć pomiędzy ciemnymi, nie
odbijając fioletowo…
Wskazówka coraz wolniej, coraz czulej
Zagarnia czas i rozcina jak nożem…
Mokro od ciepła… i cieplej…
jakby zaraz miał spaść deszcz spod chmur
pod sufitem
Niknie trzeźwość rozumienia
Paranoja uniesienia…
Bijąca Tobie w płuca, głęboko oddychasz
Ściągasz ustami z powietrza
Każdy promień spojrzenia namiętnego i
pragnienia
Które dusi każdy kawałek miejsca
tego…
Siła w delikatność zaciskająca się w
sobie…
I przeplata u dołu szorstkie i
gładkie…
Złapać i nie puścić
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.