ciekawa opowieść (inni,tacy sami)
dla wszystkich :)
Ona była ładna życia się nie bała
Swymi garściami wciąż je łypała
On chodź cichutki zawsze uroczy
Każdą dziewczynę potrafił zauroczyć
Ona wesoła łez nie poznała
A jego życie pusta nękała
Wychowani w innym świecie
Dostając po całkiem innym bilecie
Bo tak bardzo różnym
I dobrym i próżnym
Ona bogata z bogactwem wciąż żyła
A on ubogi , bieda go wciąż tak dręczyła
I zapatrzona tylko w swe lustro
Stawała się osobą niezwykle pustą
Ignorowała ból i cierpienie
Które było w zbyt niskiej cenie
Wiec przechodziła tak obojętnie
Za każdą góra i każda droga wciąż
bezpamiętnie
On chłopak dobry i zawsze szczery
Nocami chadzał na długie spacery
Nie wracał do domu bo nie posiadał
Wciąż padał i wstawał , wstawał i padał
Nie miał już siły
Rany się nie goiły
Nie jadł bo nie mógł i nie miał za co
A i przygotować nie miał mu kto
Był bardzo słaby i wciąż chorował
Tyle że nikt.. nikt go już nie
ratował…
Jedyne co wspólne to tylko wiek
Rozbrajający jak chory lek
Po lat szesnaście i więcej nie
Wiatr w ich serca nadzieję tchnie…
i wtedy nadszedł taki dzień jeden
dwa cztery pięć dwa zero zero siedem
jej pierwszy raz łzy z oczy spadły
i mocno w ziemię tak się zapadły
straciła ojca matkę i brata
to taka chyba jej wieczna zapłata..
za to kim była i kim stawać się chciała
w tym momencie była nikim, naprawdę się
bała..
a na cmentarzu w czasie pogrzebu
ukłoniła się nisko ziemi i niebu
obok szedł chłopak spojrzał z ukosa
z nieba padało to płakały niebiosa
zatrzymał się nagle i cos szepnął do
niej
„chodźmy się przejść” szepnął
to jej..
I tak się poznali byli szczęśliwi
On ją nauczał, byli wrażliwi
Ona zrozumiała co w życiu ważne
Co kruche bardzo a co jest żelazne
„Uczuć się trzymaj i ich nie
zaniedbuj,
Co złe odrzucaj co dobre potęguj
”
Zakochali się w sobie i razem wciąż byli
Razem płakali śmiali się i kryli
Opieka szukała bo nieletni byli
Lecz oni na kroki swe mocno baczyli
Pewnego razu w parku przy sośnie
On wyszeptał jej do ucha prosto i
doniośle
„ kocham Cię mała i zawsze tak
będzie
I nawet jeśli któreś z nas gdzieś
wybędzie
Znajdę cię i jeszcze raz to powtórze
A w ręku będę trzymał białe róże..
Dzięki tobie odżyłem a nie miałem już
nic
Mogłem jedynie tylko o tym śnic…
Nie zapomnę o tym co mi
ofiarowałaś…
Dziękuje że mi to
podarowałaś…”
Kilka dni później złapała go opieka
I podarowała dla pewnego człowieka
Był miły i ładny
Poukładany i zaradny
To tylko pozory, kim innym był w
prawdzie
Bił go i gwałcił taki był w prawdzie..
Nic mu nie dawał i wciąż zabierał
Z ubrań i włosów go tak obdzierał
Trzymał w zamknięciu jak psa niedobrego
I coraz bardziej chudego..
Ona pisała do niego listy
I chodź każdy był mały i ledwie kościsty
W każdym prosiła o drobny znak
Było jej bardzo jego brak…
W końcu przestała pomyślała już mnie nie
kocha
Znalazł swój dom kumpli i pewnie się
zakochał
Cierpiała bardzo każdego dnia
Bolało to bardzo jak rozchodzące się sęki
grubego pnia
Po kilku miesiącach wsiadła w autobus i
pojechała
Znając jego adres dojechała tam gdzie
dokładnie chciała
Dom chłodem wiał i był jakiś pusty
Jedyne co tam żyło to na trawie leżący kot
bardzo tłusty
Weszła do środka i upadla na kolana
Jego głowa i ciało na sznurku do sufitu
przymocowana
Na ziemi leżała kartka a na niej słowa
„odnajdę cie ….nasza
umowa…”
A dookoła wszędzie rozsiane białe róże
A na niebie burze.. wciąż burze i
burze..
Odnajdzie ją.. na pewno to zrobi..
A wtedy on i ona w sercu serce sobie
wyżłobi..
Patrząc na niego łzy jej kapały
Z oczu wypadały i za serce chwytały..
Wzięła do reki nóż
I pośród tych wszystkich białych róż
Wbiła go sobie w serce..
I literka po literce
Odczytała napis który znajdował się na
suficie
Całym w błękicie..
„ dzięki komuś możesz z nikogo stać
się kimś…
Możesz stać się kimś… a nie
czymś…”
Komentarze (1)
ciekawa treść i kompozycja wiersza.