ciemność
wznoszę me modły
o boska ciemności
by anioła twego skrzydła
oplotly to ciało
a kosą ścięta głowa
upadła przed stopy śmiertelnych
zostawiając za sobą
krwi świetlistej ściężkę
i głosiła twą prawdę
czarnymi słowami brukowaną
ściężkę którą pójdą
tłumy zachwycone tobą
po schodach nicości wejdą
by brutalnie upaść
ze snu pięknego się zbudzić
do normalności tęskniąc za tobą
wrócić by chcieli
lecz ty wyżej ich pchnęłaś
teraz się głowią
gdzie i kim są
jak wieczność odkryli
czy szczęście znaleźli
nic nie zrozumieli
teraz bawisz się nimi
jak zabawkami z przeszłości
kurz z nich wycierasz
gdy stoją na półkach
zapominając że kiedyś
w ogóle istnieli
ciemności
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.