Cień na szarym tle
Podniósł się kurz, w półmroku
rysuje się twarz,
powietrze drga przenikając mnie,
porywa mój krzyk
ulatują gdzieś wszystkie życia
żeby ostatni raz
wznosząc rękę wydała się szczęśliwa
na obrazie ze szkła
czyjegoś martwego sumienia
ukrytego głęboko w nim,
które wrzuci do rzeki zniszczenia,
a deszcz rozmyje tą rzekę krwi
Twarzą w twarz śmiertelnie poważnie
ja i strach zabici w nim
kiedy uczy jak kochać wyobraźnię
żeby muzyką stał się krzyk
i kiedy ja albo Ty
i kiedy TY albo ja
sprawimy, że stanie się szczęśliwa
na obrazie ze szkła
ostatni raz
kiedy zobaczysz w swoich snach
jak śmieje się świat
odbity w szkłach
popękanych odłamków nas
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.