[ Cii ]
Powycinane drzewa leżą tam
gdzie położyłam swoje serce.
chciałam je dać w zacisze
przymocuję do ławek - usta,
mnie nie bedą już potrzebne
aż do wschodu
będę biegać wokół siebie
wokół drzew i kosmyków
trawy upadniętej na ziemie
bezlitośnie
droga jest krótsza
i zwęrza się
i zaciska mi szyję
ja zdrapując rany
pytam krawężnik
czy taki sposób duszenia
jest możliwy
doszłam na koniec,
gdzie kiedyś kasztany
leżały zadowolone
i smiały się ze swojej
wielkiej ilości
a dziś
tylko latarnie
świecą tak samo
jak wcześniej
po cichu
z przyzwyczajeniem
uklęknę obok krzaka
i poczekam aż
niebawem pewnie ktoś
wymieni im żarówki
gdy moje włosy
upadną na ziemię
z płaczem i z jękiem
zbyt głośno
na ławce
gniotą mi wargi
i teraz zamkne oczy
by przestać istnieć
choć na parę sekund
(...)
jeśli nie zatęsknisz
na siłę zamienie się -
w zdeptane mrowisko
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.