Cisza...
Cisza....
Pokoj, wypełniony pustką...
Słowa , pijane goryczą...
Spętane myśli ...łańcuchem
Dlaczego tak musi byc?
Krzykliwość krwi...
Stare schematy....
Obolałe ciało...
Zgwałcone poglądy...
Niespełnione obietnice...
To wszystko juz bylo...
Spojrzenie mordecy...
Garsci tabletek ...
Nóż...splamiony tchórzostwem...
A teraz?!
Co bedzie dalej?
Szukajac schronienia i prawdy
Chce isc do przodu...
Mijajac zgliszcza popalonych
drogowskazow
Czasem to trudne...
Ja wiem nikt nie pomoze
Czasem chciałabym uciec...
Zniknąć i już nie wrócic
W prawdziwym życiu trzeba ponieść ofiary
Musze poradzic sobie sama...
Z wielu rzeczy już wyszłam...
Wiele przeżyłam...
Tylko czy warto?
Na końcu i tak pozostanie tylko kamienna
płyta
Całe życie ujęte w cyferkach...
Psychadeliczne mysli...
Szara paleta wspomnien...
Brak zaufania...a może strach?
Nic nie zmieni faktu że się boje...
Tworząc własne piekło ...
Pytasz dlaczego jestem taka zamknieta?
Buduje bariery zeby sie chronic...
Boje sie Twojego ciepła ...
Chowajac twarz uciekam od spojrzen...
Czekając na białe kruki Twojego
usmiechu...
Boje sie ze bede skazana na smiertelna
cisze...
Boje sie znow płakać...
Egoizm...brzydze sie soba....
Bedzie dobrze....
Pozytywne myslenie?
Chaos wypowiedzi...
Piekny sen...pozwol abym sie nie
obudziła
Znowu cisza... i pytania bez odpowiedzi....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.