Co zostało z życia?
Szła zgarbiona, ktoś prowadził ją pod
rękę.
Włosy białe. Elegancka. W jaśniutkiej
sukience.
Ktoś przytrzymał drzwi do domu, aby łatwiej
miała wejść.
Ale wejść nie było komu. Żyła już jak
sen.
Gdy mijała mnie po drodze - spojrzałam w
jej oczy.
Czy tak właśnie mija młodość? Czy starość
tak kroczy?
Ktoś ją podwiózł pod jej ganek. Może syn, a
może córa?
Ale już zniknęło auto. Znów nad domem
ciemna chmura.
Smutek oplótł jej wspomnienia, cichym
szeptem zapłakała.
Co zostało z tego życia, kiedy życie w
sercu miała?
Co zostało z chwil radosnych, kiedy wszyscy
się garnęli?
Gdzie zanieśli swoje życie? Gdzie troski
ukryli?
Kiedyś była taka ważna i służyła radą.
Dzisiaj trudno o moc ducha. Nie mówi ze
swadą.
Wczoraj dzieci takie małe tuliła do
serca.
Dzisiaj serce tylko boli – przed
lekarzem klęka.
Patrzy smutno w zegar duszy, który coraz
wolniej bije.
I zadaje mu pytanie - Po co ja tak długo
żyję?
Wszyscy moi przyjaciele już zrzucili swoje
troski.
A ja jedna jeszcze czekam, aby stanąć na
Sąd Boski.
Już mi tutaj smutno samej, już me oczy tak
zmęczone.
Kiedy przyjdzie po mnie Anioł i uniesie w
nieba stronę?
Kiedy mi ustroją głowę jak oblubienicy?
Kiedy dotrę wreszcie z wami do źródeł
krynicy?
Czekać jeszcze trzeba trochę nim zapadnie
mgła nicości.
Czekaj zatem, bądź cierpliwa zanim
przyjmiesz swoich gości.
Zanim orszak cię powiedzie tam, gdzie
zawsze świeci Słońce,
Dorzuć drewna do kominka, rozgrzej dłonie
swoje drżące.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.