cokolwiek...
Odrapany budynek
Za brudną szybą
Śmierdzacy autobus
Stechlizną...
Jak w nadmorskiej wsi
W pobliżu doków
Bujam wśród obłoków
Mijają mnie anielice
Mijają mnie samoloty
Szorują
O iglice stalowymi brzuchami
Nie widzę spadających
Z rozprutych trzewii ptaków
Też jestem ptakiem
Pośród chmur
Omijam najwyższy mur
Ale nie mogę odejść
Choć nic mnie tu nie trzyma
Znowu alkohol, zadyma
A potem wolność
Odlatuję stąd, daleko, byle dalej
Porzucam wszystko
Kładę na szalę...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.