Czas Świąt
Życie obłudą karmione, to nie fikcja
Ludzie wbijający drugim nuż w plecy
Zasiadają do stołu obfitością
zastawionego
Jak któż pochłaniają kupy żarcia
Tak podcierając gęby bez słowa
Odchodzą od stołu do swych domów
Tam przed spaniem obgadują
Ten to zawsze ma, tamta jak ubrana
Bo w dupie się po przewracało
A gdzieś indziej dziecko płacze
Matka i ojciec chlebem częstuję
Bo na tyle ich stać
Ponucą, pośpiewają
Uśmiechem życzliwym obdarują
Bo cywilizacja zabrała im wszystko
Młody chłopczyk rękoma grzebie
By wydobyć materiał
Kolejny smartfon, pod choinką
Dzięki jego pracy kreta
Teraz kładzie się spać
Gdzieś w szałasie
A kto jemu podziękuje
Za prezent
Na pasterkę tumy walą
Tam ku zdziwieniu, kasę liczą
Nie dla ubogich, lecz dla siebie
Choć lata wpajano, by się dzielić
Cóż takie oto życie
Gdy Narodzin Pana się nie świętuje ,
lecz
Pogańskie święta
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.