czekanie
moje życie beze mnie,
jest wiecznym czekaniem
przystanki wieczności
zimny deszcz padający na skroń
łagodzi niepogodę chwil
tego dnia czuć tą woń pleśni,
rozprzestrzeniającej się szybko,
jak przed płochliwym zającem
i śpiewający nietrzeźwo
osłuchane dźwięki pan
wszyscy oni wsłuchani -
ironicznie: niewidzący nic,
chlapnięci przez kroplę depniętej kałuży
wplątani w jej rytm,
pogrążeni w rozmyślaniach, znikają zmyci
przez falę zbrodni, tego co dzisiaj
tchnie boleść, zatroskany płód
choć niebo dziś czyste,
i zgniłe jabłko dojrzewa,
jedyne co smuci w nadziejach
to fakt, iż
obok popłakały się drzewa
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.