Cztery pory.
I nagle oblicze Twoje jak pąki róż
Wśród zaniedbanych ogrodów serca
Wspomnienia warstwą pokrył dawno kurz
Marzeniom zatarły się kształty
Nowa fala co zalewa ponownie mnie
Przywołuje stare lęki
Lato zmartwienia z wiatrem śle
Jak granat wśród świeżego kwiecia
Powoli przyzwyczajam się do czerwieni
I szelest pod butami już nie drażni
Świat jak szkiełko w słońcu się mieni
Twe słowa jak drzewa liście - tracą na
wartości
Koniec jesieni uczuć nastaje pusta zima
Nigdy nie daje się zawrócić
I tempa stałego się trzyma
A Ty przestajesz być na wyciągnięcie
dłoni
Bo kiedyś to, w co wierzysz zasypie
śnieg
A Ty zagubisz się w sobie
A przeczekanie to jedyny, skuteczny lek
Na to co zasłoni mgła
Gdy ziemia pod stopami zatrzęsie się
I rozstąpi Twe niebo w pół
Uśmiech pośle Ci ktoś z oddali
Ciepły deszcz ożywi to, co zdawało się być
dawno umarłe.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.