W czwartej porze może?
Jesień była początkiem rozdziału
pewnego,
kolorowe liście pływające w słońcu,
malowane drzewo.
Chłodny powiew wiatru przewracał delikatnie
kartki
kładąc cicho przyjaźń na dzielnych
bohaterów barki.
Zima za to jeszcze piękniejszą się
okazała!
Jedna drugiej czułości już nie
oszczędzała.
Mroźne wieczory w cieple dłoni były
spędzane
To nic, że BYłY: kto powiedział, że z serca
zostały wygnane?
Później nadeszła zielona, upragniona
wiosna.
Ach! Jakaż to chwila w błękicie nieba
radosna!
Słońce wzniesione nad horyzontem
podgrzewało to uczucie,
teraz tylko ze świeczką u boku sama do
siebie o tym nucę.
Jednak jeszcze lato ustawiło się w
kolejce,
ale bohaterowie nie chcą spędzić go na
płaczu i udręce.
To nic, że do trzech razy sztuka - to tylko
przysłowie!
Bo żadna prawdziwa miłość nie kończy się na
zwykłej mowie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.