Diament
Mknę jak oszalały do brzegu w diamentach
Kradnąc spojrzenia uspokajam wodę
Zadłużony dawno już w zmierzchu
pigmentach
Sen już traktuję jako życia osłodę
Byłem Twoim światłem, byłem też
ciemnością
Wrogim ostępem wśród górskich bezmiarów
Łącząc wziąż w dłoniach młodość ze
starością
Nie widziałaś tysięcy mych świecących
darów
Twe serce klejnotem, szlif jego
niezdarny
I zimne jak złoto co wraz z królami
kroczy
Nie patrzy już na mnie niczym promień
zaranny
I wyraz też straciły twe błękitne oczy
Jesteś mi jak rzeźba, posąg, dzieło
sztuki
Lecz cóż mi po piękności kiedy niema
duszy
Nad mą pełną myśli głową znów zapłakały
kruki
Opuszczam znów brzeg, by serce-diament
skruszyć..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.