do P
Dwie twarze, cztery dłonie, uśmiech sięgał
skroni
Podły zbieg wydarzeń sztywno je
rozgonił.
Wzrok szczenięcia, głuchy krzyk dobiega z
twych źrenic,
Czas tak długo czekał , by w takie je
zmienić.
Niemożliwym zrozumieć intencje kowala,
Co tramwaj zwany losem z torów ciągle
zwala.
Gdzie jesteś, o lęku, podła ty istoto?!
Poszukam, czy znajdę?.. Grunt to lepkie
błoto.
Gdy jednak zobaczę postać wielkich oczu
Wydłubię bez litości, spalę, tak, byś
poczuł.
Byś wiedział, że ja będę. Zawsze tobie
wierna
Choć mocno jak siostra, nie upragniona
królewna.
Niegdyś sama z blizną, dziś miecz w twe
serce wbijam.
Skąd wiedzieć, czy garść mięśni taki ból
wytrzyma?!
Tak chciałabym ukoić twe cierpienie..
Wiesz ty, wiem ja, nieważne, teraz nic nie
zmienię.
I tylko proszę, pamiętaj, gdy żółć żal
rozłoży
Zakop go głęboko, nic mnie tak nie
trwoży,
Jak trzeźwa świadomość, że dalsze twoje
lata
Z mej winy paraliż roztropności mógłby
poprzeplatać.
tym razem nietypowo.. do przyjaciela czy choć raz choć część spraw nie może potoczyć się tak jak powinna? ;/
Komentarze (1)
Niestety,czasem ucieka...