DO ALEKSANDRA P.
Mój wieszczu jedyny,
Sprzed dwóch już stuleci,
Coś tam, w Carskim Siole
Swój geniusz szlifował,
Coś storzył, co blaskiem
Szlachetnym wciąż świeci
I słowem w mej duszy
Sens życia rysował.
Czytałem Twe słowa,
Gdyś z czołem przy ziemi,
Na klęczka spowiadał się
Przed Owidiuszem.
Mówiłeś, że umrze
Twój geniusz nieśmiały.
I smutno, że umrzeć
Już też wkrótce muszę.
Odejdę, jak wtedy
O sobie pisałeś:
Nieznany, bez echa;
Bo zdradzić wam muszę:
Choć widać w mych oczach,
Że jestem nieśmiały,
To przykro się przyznać,
Nie jestem geniuszem.
I nie wiem czy słowa
Me sens jakiś miały,
Czy kwiat jakiś marny
Na grobie mym wzrośnie,
Czy wspomni los marny
I marną mą duszę,
Gdy ktoś na nagrobek
Mój spojrzy żałośnie...
Czy wspomni mnie ktoś
Za lat dwieście lub więcej?
Nie wątpię, niepamięć
Me słowa pochłonie,
A Ty, jak Owidiusz
Mą wspomnisz tragedię,
Gdy w mroku spleciemy
W niebycie swe dłonie.
Lecz dzisiaj chcę poczuć
W powietrzu Twą cząstkę,
Uchwycić Twój geniusz,
Odnaleźć Twą myśl
Więc natchnij mój umysł
I pokaż mi drogę
I powiedz jak przetrwać,
By póki co... żyć.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.