Do Boga
Każdego wieczoru
bezradna i słaba
odsłaniam firankę i w niebo spoglądam
Boże kochany! To ja! Znów ja...
Kolejną troską myśl Twą obciążam.
Wraz z Słońca promieniem
spłynął kłopot nowy
I cóż mam zrobić?!
Oczy Twoje, gwiaździste perełki
patrzą na mnie tak delikatnie, łagodnie
Spuszczam głowę...wstyd mi...
Ludzie na świecie chorują,
giną na wojnach, głodują.
Na nich spogladaj swym czujnym Okiem
w ich życie wlej wiosnę radosną
No nie patrz na mnie już więcej tak!
Ja mam tu przyjaźń, miłość, nadzieję
Przecież szczęsliwa jestem
Nie martw się o mnie!
Leć...leć...
Odsłaniam firankę
Poświata biała owiła
skrawek mego nieba
Ślepia Boga znikły.
Nic już nie ma...
Samotna jestem!
ale...przecież
pozwoliłam Ci odejść
Uciekaj siwa powłoka,
odsłoń mi gwiazdki choć cień
Wróć do mnie Stwórco...wróć.
Coś błysło...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.