Do K. Nie pozwolę**
Jak sięgniesz gdykolwiek po słów tych
zbiór,
Poczujesz na szyi skręcony sznur,
Żalem pleciony, przez ból stworzony,
Na bezsennych mych nocach wyśniony.
Zatem wykrwaw mnie, bom stracił sens.
Zbyt ciężki stał się ten zwady kęs.
W zamiarze nie miałem przecież krzywdy,
Krzywdą zmącony język ślepo gnał.
Nie dałbym sercu upaść już nigdy,
Gdybyśmy wytrwali ten dziki szał.
Teraz widzę jak wierzba się łamie
I tak żałosne dźwięki wydaje.
To nie czarna ziemia ją ugina,
Tylko jej niebo drogę odcina.
Nie ulżę Ci, odwagi mi brak.
Wewnątrz pozostał gnijący wrak.
Lecz marne me uparte staranie,
Nie pogodzę tym nas tak jak wczoraj.
To wywołuje zębów zgrzytanie!
Więc konaj serce! Gwałtownie konaj!
...........................................
.............................
Ja kocham Ciebie nad życie!
I płace za to sowicie.
Jednak wybacz mi Kochanie,
Wstrzymaj me nędzne szlochanie!
Przecież to Tobie słów szukam
I rymy puste wywlekam.
W pustym bez Ciebie pokoju,
Nie znajdę nigdy spokoju.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.