Do piekła...
Najchętniej poszedłbym do piekła,
bez jakichkolwiek ludzkich wzruszeń.
Obecność życia mi dopiekła,
dokonać zmian w mym życiu muszę.
I towarzystwo odpowiada,
bywają tam przeróżne dranie.
Od pana po wstrętnego dziada
od cnotki po występne panie.
Ja między nimi żadna nowość,
kiedyś wierzący, przechrzta dzisiaj.
Taki cwaniutki ciut jegomość,
o którym diabeł chyba słyszał.
A jak nie słyszał, to usłyszy,
w piekle też zrobię rewolucję.
Bo moje ego sławą dyszy,
zgadzam się więc na prostytucję.
Nawet z diabłami pakt planuję,
krew własną oddam na papierze.
Gdyż najzwyczajniej szczyt swój czuję,
który mój głupi rozum bierze.
Tyle się rzeczy nasłuchałem,
przykłady snuły rzekę w szale.
Takim też wieściom ulegałem,
pokaleczony nimi trwale.
Szedłem tam z własnej owszem woli,
prośbę pisałem tylko jedną.
Zabierz mnie diable, serce boli,
uratuj duszę jakże biedną.
Odpowiedź przyszła całkiem nagle,
bo nie czekałem już wieczora.
Ledwo złożyłem słowo w scrable,
byłem w upiornych snach potwora.
I tak trafiłem do bram piekła,
bez jakichkolwiek ludzkich wzruszeń.
Obecność życia mi dopiekła,
dokonać zmian w mym życiu muszę.
Komentarze (3)
Wywołał uśmiech, choć nie powinien?
Wiersz, wierszem żarty żartami, ale uważaj, diabeł
może poważnie wziąć Twoją proklamację. Ja raczej bym z
nim nie chciała mieć do czynienia, podobno bardzo
inteligenty i złośliwy typ.
Chyba, że lubisz ciepełko, ale tam można się spiec.
Póki co, weź się w garść! Na takie ,,lokum,,masz
jeszcze czas.
Pozdrawiam gorąco /przedsmak piekielnego żaru?/