Dola krwiopijcy
Jeśli kiedyś stracicie trochę krwi, to wiedzcie że to ja...
Zabieram każdy dzień z zewnątrz, nie bacząc
na ludzi,
Nic nie zostawiam, sprzątam po sobie,
jednak to i tak podejrzenia budzi,
Wśród spraw niemało skomplikowanych, wśród
zepsutego społeczeństwa,
Umieram i rodzę się co dzień na nowo,
pozbawiony człowieczeństwa.
Zakończyć moich cierpień nie mogę,
nieśmiertelnością obdarzony, zły,
Zostaje mi pokarm mój czerwony i nim
ubrudzone kły,
Jednak czy moje życie egzystencją nazwać
można??
Ta myśl zawsze była i będzie dla mnie
trwożna.
Tyle istnień ludzkich pozbawiłem tchnienia
życia,
Mam też zastrzeżenia co do mego
bezsensownego bycia,
Tak, głód, to wszystko co dzisiaj czuję,
A zło wstrzymywane we mnie się już w
martwym sercu gotuje!
Dlaczego ja? Po co to wszystko? Za jakie
grzechy?
Teraz jestem zmuszony błąkać się po
świecie, a w śmierci znajduję najwięcej
uciechy.
Ale to był mój wybór, nie powinienem nikogo
obwiniać,
Jednak noc już niedługo. Muszę swoje
bestialstwo powstrzymać!
Więc żegnam was, drogie moje przyszłe
ofiary,
Żyjcie i nie bądźcie bez wiary…!
Że
was znajdę…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.