Dotyk
Dla człowieka
W powietrzu nawilżanym sztucznymi
perfumami
Niczym ćmy
Z trudem rozkładające wilgotne skrzydła
I w amoku gonią smugą tej jaśniejszej
ciemności
Marszczymy brwi linią jednolicie prostą
Odmierzoną z okiem uważnym
Zacienia źrenice tonące w głębokich
oceanach
Napój duszy oprawiony w ceglaną ramkę
Składają wreszcie skrzydła przyklejają się
do ścian
Szybko zamykamy oczy wypełniamy morską
bryzą umysł
Byle odpłynęły sztormy
Choćby się udusił to nie przestanie
Ambitny człowiek
Rozwiany do granic możliwości
Zraszają nas…
Owińmy się w kokon ze świtowej mgły
Aby tylko nie było kawałka mej skóry
Zasłońmy doszczętnie swe ciało
Niby mimowolnie z obojętnym wzrokiem
Oczy nawet zamknąć trzeba…
W oczach można się utopić
Byle żaden promień słońca nie doszedł do
mej skóry
Byle nie zabił surowości uparcie trwającego
stadium początku
Zamykają się skrzydła
Trwają w bezruchu
Światło
W amoku szaleństw rozszalałych zmysłów
rozbudzonych do bólu w rozpalonych dotykach
przenikających krzykach w zupełnie nocnej
ciszy rozpadaną burzą rozcinające niebo
błyskiem czegoś nieziemskiego
W intensywnym smaku truskawek i rażącej ich
czerwieni
Dotknęły człowieka skrzydła
Zdeptana została całkowita
Obojętność
Od człowieka
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.