Dwa oblicza czasu
Spadł liść pod kroplą jesiennego wiatru.
Wirował jeszcze chwilę czerwony jak
motyl.
Zaszeptał, zaszeleścił – śpiewy to,
czy szlochy
Zostawił w ostatniej sekundzie
spektaklu.
Czas wysusza liście nawet wierzbom
płaczącym.
Podnoszą wtedy głowy ich gałązki
lżejsze,
Kroplą wody skałę nawet drąży jeszcze,
Nawet pamięć kruszy swoim nurtem rwącym.
autor
Wołkowiecki
Dodano: 2005-09-19 08:10:15
Ten wiersz przeczytano 401 razy
Oddanych głosów: 3
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.