Dwóch rybaków w mojej wsi
Zdarzenie to byłow w okresie międzywojennym , rok 1938 r. opała to wielki kosz wiklinowy ok. 2 m długości w postaci opałki.
Pośród domostw, pól i krzaków,
żyło w wiosce dwóch rybaków,
mieli do łowienia dwie opały,
torby zgrzebne , to majątek cały.
Łowisk w środowisku było wiele,
obok rzeka San na czele,
to też obaj żyli w zgodzie
tak na lądzie jak i w wodzie.
Jeden miał zamówień wiele,
łowił nawet w święta i w niedziele
a że ciągle grosza brakowało
poszedł łowić w święto śmiało.
Od poranka mącił wodę, ryby gonił,
Suma – dzwon kościelny dzwonił,
rybak sklina co się stało
że dziś z łowu rybek mało.
Jeszcze raz opałę w wodę wcisnął,
pod nogami wielki szczupak błysnął,
szybko ciągnie kosz nad wodę,
na dnie ujrzał wielką rybę kłodę.
Szczupak rzuca się na wszystkie strony,
rybak ucieszony jak też wystraszony,
cięgnie w górę by mu nie uciekła
a to skacze niby demon z piekła.
Nagle z wielką siłą wyskoczyła
z hukiem rybaczynę przewróciła,
przemieniła się w wodnika i powiada:
biada ci rybaku biada.
W wodzie mamy też niedziele, święta
w tym jest rzecz nam niepojęta
by nas łowić, ścigać, tropić,
więc za grzechy muszę cię utopić.
Biedaczysko błagał że już zapamięta
kiedy są niedziele jak i święta
i przysięgał że w te dni nie pójdzie
jeśli z życiem ujdzie.
autor Wals
Komentarze (1)
wiersz jak bajka ..a może nie bajka?