DYM
Gasnące źrenice po wietrznym zmierzchu
Utopijnie krążą w odległych galaktykach
I tylko deszcz złudzeń opada na powieki
Kryjąc się we śnie z własną cechą
nadwrażliwości
Jestem pewna, że wciąż patrzysz jak
oddycham
I cóż może mnie spotkać lepszego
Niż to, że patrzę ,
Niż to, że widzę
Twoje oczy przez dym
Wyblakłe neony miliona zroszonych miast
Otulają bezkarnie poprzez zabrudzone
szkło
Tylko kiedy słońce znów stanie się
gwiazdą
Pokaże Ci przestrzeń ,w której doganiam
swój cień
Jestem pewna, że widzisz, nie dotykam stopą
trawnika
Komentarze (2)
dzięki piękne i pozdrawiam:)
piekny,uwielbiam tają poezje. I wiesz... to co w nim
napisałaś.jest tak odcięte od rzeczywistości...