dywergencja
trwam wokół siebie bezszelestnie jak cień
rozgrzeszając się wyrzucam noce na deszcz
tam dźwięczy tyle słów które znacząc ciszę
wypełniają sepią kłębowiska myśli
czuje się słaby nadzieje oddałem magii
mgieł
czułe spojrzenia i dotyk ust już były teraz
tylko
mdły błękit nieba ostrzem szarości pyłu
trwa w oku
jutro już nieobecne po wschodzie
uczucia chociaż poszarzałe tkwią wciąż
bardzo głęboko
w strukturze jabłka i pali rozżalone
miejsce pod żebrem
pulsując drobiną zieleni
Komentarze (1)
MISTRZU:)
KOLEJNE DZIEŁO - CUDOWNIE :