Dziwna gra
Wieczór, za oknem już ciemno,
ale tu w pokoju światło małej lampki
oraz płonące drewno w kominku
rozjaśniły na tyle panujący mrok,
że mogłem spokojnie czytać książkę.
Był to thriller ulubionego Grishama
Wyszłaś z łazienki tak bezszelestnie,
że prawie tego nie dostrzegłem
i tylko cień przesuwający się po
kartkach
pozwolił mi Ciebie zauważyć.
Uniosłem wzrok i spojrzałem w Twoją
stronę,
otulona białym ręcznikiem
stałaś nieruchomo przed kominkiem.
Musiałaś tylko rozchylić palce dłoni,
bo choć nie zauważyłem żadnego ruchu,
ręcznik osunął się na dywan.
Zamarłem, stałaś naga, odwrócona
plecami,
jeszcze z kilkoma kroplami wody na ciele
i w ogóle się nie ruszałaś i tylko
światłocienie
stworzone przez płonące polana,
biegające
po Twojej skórze mówiły, że jest to
rzeczywistość,
a nie jakieś dzieło stworzone przez
Leonarda.
Twoja zroszona skóra, cudnie krągłe
pośladki
przyciągały mój wzrok i wyzwalały
uczucia.
Po chwili obróciłaś się do mnie przodem,
ale zrobiłaś to tak płynnie i powoli, aż
prawie obojętnie,
Twój wzrok nawet na moment nie był
skierowany ku mnie.
Patrzyłem, a właściwie chłonąłem ten
widok.
Ty dalej nieruchoma, jakby nie widząca
mnie
i tylko nabrzmiałe, szybko falujące piersi
zdradzały,
że tak nie jest. Przejrzałem Twoją dziwną
grę.
Wstałem, powoli zdejmowałem ubranie,
lecz teraz już nie patrzyłem na Ciebie.
Nagi podszedłem do kominka i stanąłem
obok.
Ja też zachowywałem się tak jakby Cię tu
nie było.
Ale mnie też, oprócz oddechu coś jeszcze
zdradzało
i bezgłośnie mówiło wysoko w górę, Pragnę
Cię.
Staliśmy długo, udając obojętność, a w
głębi
targani tak potężnymi emocjami delektując
się tą grą.
Ta narastająca słodycz zaczęła się
urealniać,
przemieniła się w szklistą kropelkę, która
chciała już uciec,
ale Ty jednak niepatrząc jednak widziałaś
ją.
Przesunęłaś się bardzo powoli przede mną
i delikatnie muskając pośladkami ścierałaś
tą kroplę.
Ja dalej stałem, nie wykonując żadnego
ruchu
i tylko w głowie słyszałem stukot młotów
pneumatycznych.
Nigdy nie przypuszczałem, że właściwie nic
nie robiąc,
nie mówiąc ani jednego słowa
można doprowadzić się do takiego stanu
ekstazy
i powiedzieć sobie tyle o miłości.
Myślałem, że wytrwam w tej grze, lecz nie
wytrwałem.
Ty też nie............... dywan stał się
naszym posłaniem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.