Dźwięk obłędu...
Otwieram żyły
Spójrz, krwawię dla ciebie
Pokryta zaciekami
Krwi, potu i łez na ciele
Umieram z miłości
Której nigdy nie dotknę
To nie krzyk, szept czy śpiew
Ten dźwięk to mój obłęd
Gniotąc oblicze
Czuję płomienie w mym oku
Odbijam się od ścian i podłóg
Wyrywając garści włosów
Strzępiąc gardziel
Pękają luster oceany
Wbijam tysiące igieł
Sypie solą świeże rany
Tnąc od dołu do góry
Dłoń w głąb wepchnę
I wyrwę własne serce
Jest twoje, proszę weź je...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.