ECH, TO ŻYCIE MOJE
Ech, to życie moje
Do bożków przemodlenie
Wyciskane z sensu
W paproch się zamienia
Krzyczę rozpaczliwie
Skomlę cichuteńko
Jestem na dnie smutku
I na górze szczęścia
Kwitną burz zadęcia
Banał tkany prawdą
Myślę jak geszefciarz
By mieć pieczeń marną
Ślizgam się po myślach
które tyczą kary
Coraz większa niechęć
Coraz większe mary
I wciąż płynę w dół
Po chromozomowych zwojach
Egzystencjalnych znojach
W kąt ewolucyjnej pieczary
Na wieczne nieistnienie
Na bezsensu zniewolenie
Na podskórny brak wiary
Na ekspansję niedomówień
Kardynalnych info-braków
Z malowanym dobrem w tle
I z mgłą wiernych majaków
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.