Egzystencja...
Ranne wstawanie i śniadanie
Dojazd, praca, powrót też
Dom, obiad, razem lub osobno
Słów kilka obok, albo nie.
Wieczór się jawi zasłonami
Magiczna szyba ciągle świeci
Poprzyklejani do swych siedzisk
Głupieją, dorośli i dzieci.
Słowa nieśmiałe albo wcale
Głos metaliczny wciąż na wierzchu
Siedziska się dopasowały
Do oglądaczy cudzych grzeszków.
Kręgosłup boli, pora spać
Kino domowe też wypocznie
Dużym i małym sny pomogą
Przeżywać jeszcze sceny mroczne.
Tak egzystencja wydźwignięta
Na same szczyty przeżywania
Radość z tragedii cudzych trwa
I brak jest czasu na spotkanie...
21 marca 2007
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.