Eksmisja z życia
Wyrzucony na bruk, przez sprawy choroby.
Przez ciągłą nienawiść do ludzkiej
natury.
Miałeś już dosyć, ciągłej żałoby.
Codziennie na szubienicy zmieniali
sznury.
Codziennie odchodził kolejny -
mądrzejszy.
Ty milcząc - nic zrobić nie mogłeś.
Czułeś się bezpieczny - jakby
ważniejszy.
A przecież tak siedząc żadnemu nie
pomogłeś.
Przyszła godzina także na ciebie.
Eksmisja z życia – codzienne
sprawy.
Może dostaniesz miejsce gdzieś w niebie?
Może przywitają diabelskie wrzawy?
Więc teraz stryczek dla ciebie dobiorą.
Przymiarka na długość obwód kołnierza.
Wysokość zapadni dokładnie obiorą.
Zginiesz marniej od zwykłego zwierza.
Zaśmieją się w twarz prosto z pogardą.
Ciągle czekałeś, sądziłeś – nie
przyjdą.
Teraz tak stoisz z grubą kokardą.
Opadła klapa. Popatrzą i wyjdą.
Jakub Lewandowski Płock 16.12.2006
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.