epidemia
W kirze splecione nadzieje,
ściśnięte sznurkiem kłamstwa...
Jaki wielki grzech rozgryzł świat,
utopił go w pustych hasłach.
Na sztandardach krople krwi zesechnięte,
w globalnej wiosce już nic nie znaczą,
jakby Greką starą wyszyte,
- nam już nic nie wytłumaczą.
Tarzają się w złotym pyle
kochając tylko chwile,
i w zdradzie chrzczony śpiew
przyzwala im pić chciwie sok,
wyciśnięty z wygnańczych łez.
Zanurzone w otępieniu cienie,
niczym już niezawstydzone
- was trzeba ukarać,
wasz okrutny ołtarz spalić,
rodzić się wam jest zabronione!
poprawiłam, dziękuję za komentarz....
Komentarze (2)
Usłyszałem w Twoim wierszu nostalgię wygnańca, smutną,
refleksyjną zadumę nad przyszłym losem świata; nad
przyszłością naszej coraz bardziej pozbawianej
duchowych wartości, skomercjalizowanej cywilizacji
technicznej. Twoje słowa trafiają w sedno poruszanych
tematów, masz intuicyjne, poetyckie wyczucie. Ładnie
piszesz i potrafisz COŚ powiedzieć. Myślę, że jeszcze
kiedyś z przyjemnością do Ciebie zajrzę. Pozdrawiam z
uśmiechem :)
( chrzczone literówka) Wiersz porusza problem ważnych
duchowych spraw, niespełnionych nadziei, ale
podpartymi starymi prawdami, aby dzis one stały sie
nowym bliźnierstwem wręcz. zakłamaniem w ustach niemal
wszytkim Tobie zalezy na pogodnym dniu, zaćmienia
wywołują strach przed nieznanym. Poruszył mnie Twój
wiersz i pięknym słowem napisany.