Epizod
Epizod
-----------
niejaka kobieta trzyma dziecko za rączkę
deszcz zamierza dotknąć przystanku
czują zimno
przechodzi godzina w mróz.jeszcze chwilę
papierowy dom płachta opłotek w zarodku
miasta
codziennie woda gubi stany skupienia
w kominie dym prowizorycznie przy
ścianie
śmieje się z nędzy
to tu światło zamiera zatyka kanały brudu
noc
sen zapada bez złudzeń
nie ogrzeje ich księżyc bez ludzi
*
lustra mają tyle marzeń wystawionych na
sprzedaż
wiruje bezkarnie giełda obłudy
wymiar wypaczyła rzeczywistość na dobre
wbrew naturze sprzedaje się towar
przechodni ( om )
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.