Erotyk lipcowy
Pewnej nocy po północy
Pomalutku po cichutku
Ktoś zakrada się pod kocyk
Cicho szepcząc: nie śpij dudku!
Jakaś niewidzialna ręka
Zapragnęła gry na flecie
Paluszkami po okienkach
Łagodnie instrument gniecie
Myślę sobie trudna rada
Brak odzewu to jest wzgarda
Koncert, więc się zapowiada
Nie skorzysta tylko wariat
Wokół cisza, w oknie łysy
Nagle drgnęło coś pod kocem
Patrzę, a tu droga Krysy...
Serwuje mi dwa owoce...
W taką ciepłą noc lipcową
Smaczny owoc rarytasem
Czasem dobrze na ludowo
Koncert na flet z kontrabasem
Otworzyła się zasłona
Pan dyrygent wziął batutę
Choć widownia jest znajoma
Stara się być bałamutem
By wykazać się swą wiedzą
Na sposoby sobie znane
Finału się nie dowiedzą
Czytelniczki me kochane...
Niechże będzie tajemnicą
Zakończenie drogie panie
Niechże inni też poćwiczą
Wtedy wyjdzie fajne granie.
Eustachy. Na... Na nic groźby, na nic strachy, Kiedy w łożu Eustachy?! Maria. Tylko... Tylko nie skorzysta wariat, Z tego, co dać może Maria! Stefan. Wszystkie... Wszystkie ciągną do Stefana Bo z nim nocka nieprzespana.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.