Fala szczęścia
W trudnych momentach coś mnie bierze,
I zarykuję się po uszy.
Czemu tak robię sam nie wierzę,
Jak falę szczęścia mam zagłuszyć.
Może wyglądam na idiotę,
Który rechocze spazmem zdjęty.
Wtedy gdy biedak schnie z kłopotem
Problemem jakimś owładnięty.
Ostrzega kolka żołądkowa,
Zajady pękły krwawiąc całe.
A mi z radości puchnie głowa,
Dawno już tak się nie uśmiałem.
Padam na ziemię w głupim szale,
Pięty wesoło tłuką w trawę.
Obawiam się, co będzie dalej,
Gdy wiatry zaczną wiać łaskawe.
I już nie będzie śmiać się, z czego,
Biednemu łaska z nieba spadnie.
Daleko jednak jest do tego,
Na razie śmieję się szkaradnie.
Komentarze (2)
Dobry wiersz!
Pozdrawiam :)
Znaleźć powód do radości w nieszczęściu, to prawdziwa
sztuka.
Wers trzeci czytam sobie:
"W to, że tak robię, sam nie wierzę"
zamiast
"Czemu tak robię sam nie wierzę".
Miłego dnia.