garnek
Miasto wypala się powoli
Z glinianym oślizgiem na bucie
Przez trzeszczące świece lamp
Zwrócone ku czapką
Pociągi dzieła się na dwa
Pospieszną i osobową
zawsze siedzimy w zlej części
Odprawiając rytuał kontroli
Biletów z obowiązkową tremą
Czarne flamastry się przydadzą
Żeby zaznaczyć swoje miejsce
Wierszem na kiosku
Boli mnie pod obojczykiem
O tej porze nocy to nigdy nie jest dobry
znak
Wiec zdejmuje okulary a musicie wiedzieć ze
Jestem ślepy jak kret
I spanikowany próbuje
nie pić następnej kawy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.