Gdy liście spadną
Mówiłeś, "dziecko, już zdrowieję
mam siłę dębu z chwiejnym liściem,
nie dam się strącić, w nicość przenieść.
Jeszcze nie pora, jeszcze błysnę
złotem w koronie tej jesieni".
A dni płynęły wolniej, zimniej,
aż strzałą świt pień dębu przebił,
liście się stały rdzawe, inne,
ich blaszki pokurczone suche
jak w smutnym wieńcu. Później w bieli
głos dębu zamilkł i wraz z duchem,
frunął do nieba w beznadziei
nad jeziorami na Mazurach.
A światem płynął zimy przyśpiew,
w gałęziach dębu wicher hulał
i nie natrafiał już na liście.
Komentarze (77)
Wszystko przemija, co ukazałaś w piękny sposób.
Pozdrawiam.
To jest prawdziwy Wiersz:)
pięknie, z przyjemnością czytam:)
Pieknie .. odczytuje bardzo smutne i wzruszajace tlo..
Powiem jak Bella Jagódka:
to właśnie jest Poezja.
Jestem pod wrażeniem.
i TO jest POEZJA:) smutny, refleksyjny i piękny:)
Przeczytałem i się zadumałem
ładnie
Pozdrawiam
Wzruszyłaś mnie swoim wierszem Jagódko :) serdeczności
Bardzo się podoba.
naprawde poruszajace slowa pozdrawiam
Podoba mi się. Dla mnie to obraz śmierci ojca, który
był dla peelki opoką(tak czytam). Msz warto przemyśleć
trzecią strofę.
Nie przemawia do mnie ten fragment
" W śnieżnej bieli
głos dębu uwiązł chcąc się podnieść.
Podrapał niebo w beznadziei".
Miłej niedzieli.
wspomnienia wspomnienia najważniejsze że są i zawsze
będą. Piękny wiersz pisany sercem. Pozdrawiam Ciebie
serdecznie Stello-Jagodo:-)
ja jak dąb postoję - zdębiały..
nim opadnie liść ostatni na zimy calun biały