Gdy łowy się skończyły
Siabo kochanie, jak zawsze z serca dziękuję, wiele dobrego :)
Przed laty poszła za głosem swego serca, co
spowodowało, że dotąd nosiła blizny po
odejściu ukochanego. Brakowało jej palącego
dotyku warg, ciepła jego dłoni i jego
fantastycznego aromatu skóry.
Wtedy, kierowana instynktem tak starym jak
świat, otworzyła się dla niego
niczym kwiat. Już na widok jego sylwetki
ciepło rozlewało się wokół serca. Jego
obecność koiła i uspokajała, jednocześnie
rozpalając krew i rozogniając ciało.
Często w zapamiętaniu całowała jego
delikatną skórę, wchłaniając znany
zapach jego młodego i pięknego ciała.
Przesuwając dłońmi po gęsto owłosionej
klatce piersiowej, czuła uderzenia jego
serca. Kiedy ujmował jej dłonie całując
wewnętrzną ich stronę, jej serce biło tak
szybko jak u ptaka. Pozostawała jakby w
transie owładnięta czarem miłości, aż do
dnia, gdy w jego głosie zabrzmiała nieznana
jej dotąd nuta. Życie przyniosło jej już
wiele niespodzianek, ale tego się nie
spodziewała, że ją zostawi. A przecież w
tym, co ich łączyło, było więcej nieba niż
we wszystkim, co wcześniej spotkało ją w
życiu. Zostawił ją. Gdy to do niej dotarło,
ogarnęło aż po czubki palców lodowate
uczucie zagubienia. Poczuła się jakby
wpadła w mrowisko, oplątana pajęczyną
dźwięków krępujących swobodę ruchów. Wraz z
nim,
odeszła radość, zniknęła jak przesłonięte
chmurą słońce. Wydawało się jej, że nawet
powietrze wokół przesycone jest smutkiem.
Dopadł swej ofiary, łowy się skończyły i
przestały go bawić. Poszedł na świeże
pastwiska, nie myśląc wcale o kobiecie,
którą zostawił. Zaniosła się bolesnym
płaczem, szloch niósł ulgę udręczonemu
sercu. Wtedy postanowiła, że musi wyrwać go
żywcem z serca. Choć od rozstania minęło
już dużo czasu, ból nie łagodniał,
pamięć uporczywie przypominała, że gdzieś
tam...
Tessa50
Komentarze (16)
Hmmm... miłość głęboko zapuszcza korzenie, nawet czas
nie zawsze jest najlepszym ratunkiem. Cieplutko
pozdrawiam