Gdzie ona jest, mamo?
Świt. Sączą się przez szyby
promienie wschodzącego słońca.
Ciepłe dłonie po omacku
poszukują twarzy śpiącej.
Zegar odśpiewuje poranny hymn.
W końcu zrezygnowany milknie.
Dlaczego ona się nie budzi?
Przecież nie będzie widniej!
Trzask drzwi mąci spokój.
Już usta do wykładu się układają.
A tu przed oczami - pusty pokój.
Gdzie ona jest, mamo?
Jeden dzień, drugi, trzeci...
wrzaskliwe nerwy ustępują łzom.
Co będzie, jak się dowiedzą sąsiedzi?!
Gdzie ona jest, mamo?
Nie przyjdzie już, mamusiu!
- głosik rozlega się w głowie -
Dlaczego nie chcieliście podzielić
swej miłości na troje?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.