Gehenna aż po śmierć
Wiele lat temu ślubowali
"i nie opuszczę aż do śmierci...",
a później na świat przyszły dzieci:
trzech synów i aż cztery córki,
więc mąż z radości musiał ciurkiem
pić.
Straszne to były dni.
I bił,
"bo lepsze bite niźli zdechłe".
Miłość jest trwała aż po wieczność...
Żona dawała co najlepsze,
wciąż modląc się o wybawienie.
Nieskutecznie.
A może jednak? W końcu umarł...
Wdowa schyliła się nad trumną
i pożegnała tak jak trzeba,
odprowadziła aż na cmentarz.
Odetchnęła.
Nie minął miesiąc, dnia pewnego
zemdlała w kuchni,
lekarz zbadał...
Widać cierpienia było nie dość.
Alarmujące stadium raka.
Coraz mniej siły w kruchym ciele,
uśmiech już tylko po morfinie.
Wczoraj nastąpił kres gehenny.
Parszywe życie.
Komentarze (53)
Przesmutny, pięknie napisany wiersz Aniu.
Dobrego wieczoru.
Pozdrawiam serdecznie:)
Piękny wiersz, czytałam już
śmierć wyzwoliła cierpienie
dlaczego tak jest że czasem cierpienie zadane na całe
życie
smutne i prawdziwe...
pozdrawiam
Mocny, prawdziwy, taki jak powinien być.
Pozdrawiam ;)
przedstawiasz prawdziwe życie w niezbyt jasnym
kolorycie
Bardzo piękny wiersz barak słów
bardzo smutne zycie
Mocny i dramatyczny przekaz
Bardzo dramatyczny wiersz
Poruszający, smutny.Pozdrawiam
wzięty z życia,
znam takie rodzinne tragedie..
serdecznie pozdrawiam.
oddałaś w wierszu cały dramatyzm sytuacji, niestety
żony alkoholików często nie potrafią w porę odejść
pozdrawiam serdecznie
Smutny i wstrząsający wiersz . Pozdrawiam .
wzruszający ludzki dramat ujęty w świetnym wierszu
Aniu:) miłego dzionka
Dobrze oddany dramat...
W sprawie przedostatniej linijki - popieram bomiś:)
Może "Wczoraj nastąpił koniec gehenny"?