Gmina
W pewnym Państwie była gmina
Która żyła jak rodzina
Wszyscy tam się szanowali
Wszyscy się do pracy brali
Wyszukaną mowę mieli
I nie było mącicieli
Równą pracę dostawali
I wypłatę równą brali
Równo mieli pożywienia
No i równo mieli mienia
Kto wątpliwość jeszcze tu ma
Panowała tam komuna
Dnia pewnego świnka przyszła
Gdy na stary rynek wyszła
To zwierzęta aż zadrżały
Wnet się zebrał zarząd cały
Pierwszy zaczął koń Zmurszalek
Bo w tej gminie to marszałek
Moi mili przyjaciele
Widzieliśmy w życiu wiele
Wiele także słyszeliśmy
I dlatego tu przyszliśmy
Więc obrady zaczynamy
Co z tą świnką począć mamy
Na to rzekła stara sowa
Niech ta świnka się tu chowa
Niech pomieszka tutaj z nami
Jaka jest zobaczmy sami
Larum się podniosło z Sali
Prawie wszyscy powstawali
Pani Sowa śmie żartować
Nie będziemy świni chować
Taka świnia to dla gminy
Utrapienie – Z kogo winy?
Je byleco, ryje w ziemi
Czy się taka kiedy zmieni?
Świdrujące oczka – rety
To szpiegowskie są zalety
Tłum już bardzo się rozjuszył
Do ataku Indyk ruszył
Ja tą świnię bym zastrzelił
Przez maszynkę bym przemielił
Dałbym kopa jej w słoninę
Żeby poszła stąd jak z dymem
Przecież ona ta maciora
Może przecież być no chora
Może wnet się też oprosić
I o azyl wszystkich prosić
A więc jest jak koń trojański...
Może zamknie się dziób pański!
Koń marszałek mówcy przerwał
Na kopyta się aż zerwał
I zamarła cała sala
Kto marszałka imię kala?
Zapytali ci, co spali
No i ci, co wciąż gadali
Cisza trwała tak niewdzięczna
Za tę ciszę świnka wdzięczna
Powiedziała bardzo skromnie
Powiem teraz trochę o mnie
Jam uciekła wprost z niewoli
Gdy ją wspomnę serce boli
Jestem sama jak sierota
A uciekłam od szafota
Bo to świnka jest tułaczka
Głośno chlipie kaczka płaczka
Szmer się zrobił wnet na Sali
Radni się ponaradzali
Marszałkowi kartkę dali
Ten rozwinął ją powoli
Czytał jakby wbrew swej woli
Możesz zostać pod warunkiem
Że się zwiążesz z żabą Kumkiem
Już przyparli ją przy murze
Ale to jest wbrew naturze
Powiedziała świnka szczerze
Bez namysłu w dobrej wierze
Wbrew naturze, naturalnie
Lecz inaczej skończysz marnie
No wybieraj szkoda czasu
Bo inaczej won do lasu
Śwince oczka zaszły łzami
Muszę się pożegnać z Wami
Pójdę innej szukać gminy
Jam wygnana nie z mej winy
Zapłakała na to sowa
Zapłakała także krowa
Dały śwince coś na drogę
Taką małą zapomogę
Ale większość się oburza
Świnki upór tak ich wkurza
Przecież wybór tu dostała
Lecz tułaczkę swą wybrała
Teraz krąży wieść o gminie
Podłożyli świni, świnie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.