Gość
Był wieczór jesienny.
Szalała wichura.
Bez przerwy lał deszcz.
Wtem w okno zapukał
żałośnie skulony,
zziębnięty wiersz.
Wpuściłam biedaka.
Ogrzałam go ciepłem,
co w sercu mym tkwi.
A teraz na kartce
papieru cichutko,
spokojnie już śpi.
Kalina Beluch
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.