Gra pozorów
Rodzinne spotkania Uśmiechy
Gwarne rozmowy przy dobrym winie
Muzyka w tle Tańce
Istna sielanka
Pośród tego ja stoję
Zagubiona
Widzę tańczące twarze
Ich uśmiechy rozpływają się
W wirze szalonego tanga
Zamiast tańczyć z nimi
Zamiast śmiać się do rozpuku
Ja stoję i patrzę
I co widzę?
Ludzi w maskach
Radości i szczęścia
Którzy gdy nikt nie widzi
Stają się sobą…
A zazdrość fałsz i obłuda
wypływa z ich oczu nosów i ust
Niczym jad żmij zatruwa ich serca
I nagle już nie jest wcale tak rodzinnie
Nie ma uśmiechów i gwarnych rozmów
Muzyka jakby cichnie
Sielanka przestaje być sielanką
Nikt jednak zdaje się tego nie zauważać
Pozornie wszystko jest takie samo
Na zewnątrz życzliwość i serdeczność
A wewnątrz chciwość i złorzeczenie
Ogarniająca trzewia i umysł
Wychodzę…
Inni zdają się bawić wyśmienicie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.