Grzebiąc w mózgu
nie wieżcie pozorom...
Unosząc się ponad stertą liści
poprószonych
Ciepłą od oddechu chlapą śniegową
Myślę o wieczności, czuje jak nadchodzi
Choć liście czerwone są nie od jesieni
A ktoś inny płacze, kiedy inny walczy
I uderza pięścią, ja tego nie czuje
Zimno nie istniej, chociaż jestem
wiatrem
Pale papierosy dwa swoje ostatnie
Usiadłem na dachu ostatni raz patrzę
Nim odlecę w nicość głębi co z umysłu
Próbuje wyszarpać skrawki świadomości
A raczej tej pod, co nęci od zawsze
Myślę, że nie myślę i tak chce oszukać
I czekam na moment by z niej coś ukraść
I sam nie wiem dlaczego wciąż się nie
udaje
Choć nie jest to często zadaje pytanie
Dlaczego to robię – nie znam
odpowiedzi
Potrzeba tak od dawna po prostu we mnie
siedzi
I nie chce wstać ni się położyć
A czasem jest trudno tak z nią żyć
Wiec siedzą tak czekam i czekam...
Unosząc się ponad stertą liści
poprószonych
Ciepłą od oddechu chlapą śniegową
Myślę o wieczności, czuje jak nadchodzi
Choć liście czerwone są nie od jesieni
A ktoś inny płacze, kiedy inny walczy
I uderza pięścią, ja tego nie czuje
Zimno nie istniej, chociaż jestem
wiatrem
Pale papierosy dwa swoje ostatnie
Usiadłem na dachu ostatni raz patrzę
Nim odlecę w nicość głębi co z umysłu
Próbuje wyszarpać skrawki świadomości
A raczej tej pod, co nęci od zawsze
Myślę, że nie myślę i tak chce oszukać
I czekam na moment by z niej coś ukraść
I sam nie wiem dlaczego wciąż się nie
udaje
Choć nie jest to często zadaje pytanie
Dlaczego to robię – nie znam
odpowiedzi
Potrzeba tak od dawna po prostu we mnie
siedzi
I nie chce wstać ni się położyć
A czasem jest trudno tak z nią żyć
Wiec siedzą tak czekam i czekam...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.