Grzebień
Dotarłam do samego serca
gdzie przez prześwit w zielonym
sklepieniu
widnieje skrawek nieba
usiany bladymi gwiazdami.
Świetliki wirują w złocistym powietrzu
wiatr błąka się gdzieś wśród olch
w mchu żarzą się świętojańskie robaczki
w trawie muchomory- czarci krąg.
O północy zjawią się tu rusałki
szeleszcząc swymi miękkimi skrzydłami
by tańczyć, tańczyć w blasku księżyca
elfy zaś będą śpiewać i przygrywać na
skrzypcach.
Lecz zanim rano przebudzą się ptaki
nikogo nie będzie już na polanie.
Nic, poza srebrzącym się w trawie
grzebieniem
który wypadł w z włosów jednej z rusałek.
Komentarze (2)
Ładnie i baśniowo. (+)
Ciekawy zmysłowy wiersz.Z pogranicza fantazji i bajki,
ale czyta się z zainteresowaniem.