Guz
A on wciąż rósł i rósł, aż przerósł
Ciebie, nas wszystkich i odwagę.
Zaszczepił w sercach strach ogromny
co nad rozumem wziął przewagę.
Nie pomógł wtedy nawet cud,
okruchy wiary wiatr rozrzucił,
schronienie znalazł ten, co mógł
na chwilę życie w sen obrócić.
Mnie się nie śniło nic, a noc
dziwnie mieszała się ze dniem.
Czasem wydaję się, że guz
nie zabił Ciebie, tylko mnie...
Rok nadzieji, rok cierpienia, pięć operacji i nieskończoność smutku...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.