Hipnofobia
A gdy zapytają mnie jak zasypiam, odpowiem im tak:
Gdy opadają powieki, niczym kurtyny
teatru,
Oddzielające aktora od jego widowni,
Błąkam się w bezmiarze gęstej ciemności.
Przecinam czarne niebo zamkniętym okiem.
Milion kształtów woła, prosi mnie o
życie,
Przestaję wtedy chodzić, a zaczynam
pływać,
Nie odrywając jeszcze swoich stóp od
ziemi.
Tak bardzo nie lubię tej chwili,
Kiedy muszę wybierać:
Niebo czy ziemia?
Jedno mnie wzywa, ale drugie nie chce
puścić;
Jakbym pływał po ogromnym jeziorze,
W którym zamiast ryb i syren, mieszkają
gwiazdy.
Pragnąc odpocząć po gługiej podróży,
Dotknąć zimna stopą twardego wybrzeża...
Opadam na dno, z którego nie mogę się
podnieść,
Bo ziemia chce mieć mnie wyłącznie dla
siebie.
Wiem, że nie umrę, ale nadal się boję,
A strach daje ciału niezwykłą siłę...
Podnieść się ze strachu,
Czy przytulić się do piaszczystego dna?
Mogę nie spać trzy dni, bo sen jest jak
śmierć,
Chcemy ją oddalić nawet za cenę życia.
Mogę pływać trzy dni, byle nie upaść na
dno.
Wola walki jest szlachetna, ale ma swoje
granice,
A myśl o łagodnym końcu jest gorsza od
tortur.
Walczę, nie dlatego, że jestem odważny,
Bo siłę czerpię wyłącznie ze strachu,
Ale dlatego, że boję się poddać...
Komentarze (2)
Co za wodolejstwo na wysokim poziomie.
Ciekawie o strachu, klimat dla mnie raczej
mroczny.Pozdrawiam.