Historia pewnego narkomana...
Najlepsza dedykacja...
Patrzył na strzykawkę jak na
zbawienie...
Patrzył na biłay proszek jak na
uzdrowienie...
Chwytał się myśli jak odlatująych
ptaków...
Żył tylko po to by umrzeć...
NIe widział przed sobą żadnych celów...
Czasem w życiu stwarzał zmiany...
Na rękach znów miał nowe rany...
Kiedyś miał dziewczynę...
Ona go nie rozumiała chociaż chciała...
Starała się pomóc ale nie umiała...
Strasznie go kochała...
W końcu nie wytrzymała...
Dziewczyna się naćpała i pocieła...
Nie zdoali jej uratować...
Odeszła...
Kilka dni później i on dołączył...
Spotkali się w niebie...
Mieli tylko siebie...
Cały czas się uśmiechali...
Gdzieś pod chmurką się kryli...
I tak sobie wiecznie żyli....
To jej brak...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.