Idą swięta, idą święta
przed choinką, mając lat szesnaście:
Idą święta, idą święta
A gdzie mama uśmiechnięta
Od tygodnia w kuchni tyra
Więc jakże ma być szczęśliwa
Będzie córka, syn z rodziną
Trzeba być tą gospodynią
Musi kutia być i ryba
By wigilia się odbyła
Barszcz czerwony i pierogi
Niby kto to za nią zrobi
Więc od rana do wieczora
By nie kazać nam głodować
Piecze, smaży i gotuje
Licząc że każdy spróbuje
Choć kawałek choć łyżeczkę
Po czym weźmie dokładeczkę
Lecz choć każdy się opycha
Wolno znika chaps z półmicha
Tyle tego to przesada
Kto ilości takie zjada
My wolimy proszę mamie
Siłę mieć na uśmiechanie
A nie całą kłaść w talerzyk
Na tym najmniej nam zależy
Komentarze (3)
Mniam, mniam… zapachniało w Twoim wierszu
świętami aż ślinka leci. Zgrabny wiersz.
No tak ,to problem kazdej gospodyni ,zeby wszyscy byli
syci.Ladnie napisany i plynnie sie czyta
Wigilijne smakołyki ,choinka i ten boski
nastrój...stwarza atmosferę tych świąt...A mama
faktycznie dwoi się i troi,by wszystko było gotowe na
czas...Uszanujmy jej wysiłek...fajny wiersz..