Inaczej niż zazwyczaj (2) - proza
Kto nie przeczytał części pierwszej, zapraszam do lektury.:)
Zdumiona sekretarka sięgnęła po podanie
pana Janka. Prosił o trzydniowy urlop.
- Przecież zawsze, przez te wszystkie lata
trzeba było go dosłownie siłą ekspediować
na należny raz w roku wypoczynkowy!
Niezmiennie zachowywał się jak pracoholik,
nie potrafiący odpocząć od pracy! -
pomyślała.
- Panie Janku! Czy coś się stało?!
Odchrząknął niepewnie i niewyraźnie
wyrzucił z siebie potok słów, z którego
wywnioskowała, że wzywa go jakaś pilna
rodzinna sprawa. Ale mówić o tym nie
chciał.
Szef również był zaskoczony. Bez zbędnych
ceregieli zaakceptował urlop. Domyślał się,
że rzecz idzie o coś niezwykle ważnego i
nie cierpiącego zwłoki.
Jan stał na peronie jak skazaniec. Nawet
nie czuł wiatru, który smagał
niemiłosiernie, a jesionka nie chroniła
dostatecznie przed grudniową zawieją. Nie
mógł opędzić się od natłoku pytań
galopujących pod czaszką:
- Czego tak naprawdę chce Hanka?! Skąd te
jej rozpaczliwe prośby o spotkanie, o jego
przyjazd?! W imię czego zakłóca cenny
spokój?! W co znowu się wpakowała?! I
wreszcie:
- Czego ona oczekuje?!
Natrętne myśli przerwał szczekający głos z
megafonu, informujący, że "Pociąg do
Warszawy..."
Sprawdził, czy bilet jest na swoim miejscu
- w bocznej kieszeni jesionki; czy neseser
jest porządnie domknięty... Powolnym
krokiem skierował się do drzwi wagonu.
Zajął miejsce w przedziale dla niepalących
i na szczęście do tego przedziału nie
dosiadł się żaden pasażer. Mógł więc śmiało
próbować porządkować rozpędzone myśli.
Okazały gmach szpitala znajdował się na
obrzeżach miasta, otaczały go wysokie
drzewa, tworzące imponujący park. Wzdłuż
alejek ustawione były drewniane ławki.
Latem musiało być tu pięknie, ale Janek nie
miał głowy do podziwiania uroków tego
malowniczego miejsca.
Wszedł przez przeszklone drzwi do holu.
Zostawił w szatni jesionkę. Nałożył foliowe
ochraniacze na buty i wolnym krokiem
podszedł do windy. Ta powiozła go na
czwarte piętro - wprost na wskazany w
liście oddział.
Ponownie przez głowę przemknęły uparte
pytania i niepokój. Niepokój o losy
siostry. Miał nadzieję, że za chwilę
usłyszy wyczerpujące odpowiedzi.
- Zrozum, gdybym była zdrowa, o nic nie
śmiałabym ciebie prosić. Wiem ile w życiu
zaprzepaściłam, ile bezpowrotnie
przekreśliłam, co straciłam. Nigdy niczego
od ciebie nie oczekiwałam, nie niepokoiłam
cię. Żyłam na własny rachunek, tak jak
umiałam, a właściwie, tak jak nie
umiałam...
Wiem, masz swoje życie, własne sprawy i te
cholerne zasady! Ale uwierz, nie miałam do
kogo zwrócić się o pomoc.
Janek przerwał nerwowo siostrzany wywód,
kończąc z przekąsem zaczęte przez nią
zdanie:
-... więc przypomniałaś sobie, że masz
brata! Brata, o którym zapomniałaś dawno
temu! Teraz, kiedy ci bieda! Kiedyś... tyle
wstydu! Nie dawałaś znaku życia! Rodzice
odchodzili od zmysłów!
- Janku! Posłuchaj, proszę, pozwól coś
wyjaśnić, bo nie mam wystarczająco dużo
sił, by długo mówić...
Szczupłą dłonią sięgnęła do szafki stojącej
przy łóżku. Wyjęła z szuflady kopertę i
podała bratu.
- To moja córeczka - Janka, Janeczka. -
wskazała na niewielką kolorową
fotografię.
- Ma pięć lat. W tej chwili jest w
pogotowiu rodzinnym. Na kartce zapisałam ci
adres i telefon. Ona czeka na ciebie.
Powiedziałam, że po nią przyjedziesz, że
zaopiekujesz się nią, że spędzi u ciebie
Święta, bo jesteś... dobrym człowiekiem.
Janku...! Ona czeka.
***
Janeczka w tramwaju nawet na chwilę nie
przestawała szczebiotać:
- Wujku, kupimy te okrągłe ciasteczka, te z
galaretką, dobrze? Takie bardzo lubię! A
potem pojedziemy do ciebie i zrobimy
herbatkę. Ja umiem robić herbatkę, bo
jestem już duuża! Będziemy grali w warcaby!
Umiem, wujku, sama wiązać buciki! Zobaczysz
- będzie fajnie! Mama mówiła, że lubisz
grzeczne dzieci, a ja jestem baardzo
grzeczna! I będę ci malowała ładne obrazki,
i będę bez płakania chodziła do
przedszkola, i będę jadła te niesmaczne
zupy z mlekiem! A potem, gdy już mama
będzie zdrowa, przyjedzie do nas!
Zobaczysz, będzie faajnie!
Janek jak echo powtórzył:
- Będzie fajnie...
Wigilia w domu Janka była inna, niż
wszystkie dotychczasowe. Właśnie nakrywał
stół białym obrusem, a Janeczka ustawiała
na nim talerze, komenderując z powagą i
namaszczeniem:
- Jeden talerz dla Jaanka....
- Jeden talerz dla Janeeczki...
- Jeden talerz dla gościa, który może nie
ma doomku...
Zadzwonił telefon. W słuchawce Janek
usłyszał znajomy głos - głos, którego nie
spodziewał się usłyszeć, głos Małgosi:
- Dobry Wieczór, Jasiu! Chcę ci życzyć
wspaniałych, zdrowych i pogodnych Świąt.
Wczoraj odwiedziłam naszą starą firmę i
sekretarka przekazała mi zaskakujące
nowiny! I... daj mi znać, jeśli będziesz
potrzebował jakiejkolwiek pomocy.
cdn...
Komentarze (36)
Witaj Eluś:)
I znów kusisz:)Bardzo ciekawie opisujesz życie
Janka.Myślę,że się ono diametralnie zmieni ale nie
uprzedzajmy faktów.Czekam na dalsze losy:)
Niemniej byłbym za
*niecierpiącego:)
Pozdrawiam:)
Przeczytałam obie części. Wciągają!
Pozdrawiam Eluś :)
Ok, bez owijania słów w sreberka :)
Jaa i kokietowanie?! Nawet nie wiem, co znaczy to
słowo... muszę spytać woojka Googla ;)
PS. Też trochę porobiłem w domu i wskakuję na rower,
póki nie pada. Ileż można siedzieć... ruszać się,
ludziska! :)
Pozdrawiam, Amor, kolejna jutro :)
Świetna opowieść, przeczytałem z niemałym
zaciekawieniem i czekam na kolejną część, pozdrawiam
:)
Zdziś, ja zawsze proszę szczerze i bez owijania w
bawełne. :) Jak mam się uczyć, gdy nikt nie podda
rzeczowej ocenie? W dodatku za darmową lekcję należą
się podziękowania a nie fochy :)
A kokietować możesz, bo czemu nie? :))) I tak wiesz,
jak doceniam Twoje umiejętności.
PS. Poprawki naniosę zapewne późnym wieczorem - kręcę
się przed wyjściem między ludzi. W końcu to niedziela!
:)
Elu, wpierw nie chciałem wstawiać tych sugestii co do
zapisu. Takie drobne rzeczy tylko... Ale w myśli
stwierdziłem - jesteś z tych, co nigdy nie mówią "Jest
doskonale, nic do poprawy". Więc... wstawiłem ;)
PS. Co do kokietowania... nie będę się wypowiadał :)))
Miłej niedzieli życzę Eli :)
Cieszę się, marcepani. Dla 4 częściowej całości, ta
pierwsza część nie jest bez znaczenia. Dziękuję i
pozdrawiam serdecznie :)
...a wiesz, nie przeczytałam cz. pierwszej, zaczęłam
od tej i w moim odbiorze - rozdział może funkcjonować
niezależnie - świetnie się czyta, historia wciąga -
więc teraz lecę do pierwszej :))
Rukola, jest mi bardzo miło :)
Pozdrawiam :)
Z Niecierpliwością czekam na dalszy ciąg :)
Kochani, Wszystkim dziękuję za komentarze. Cieszę się,
że ta dłuższa forma Was nie zniechęciła :)
Pięknej niedzieli :)
tetu, nutki ckliwe jeszcze będą w kolejnych częściach.
W końcu to "Wigilijna opowieść", więc uprawnione,
heh... :)
Dzięki bardzo.
A co do Janka - rewolucje dotykaja nie tylko
rewolucjonistów :)
Pozdrawiam :)
Zdzisku, nawet nie wiesz jak się cieszę, że oprócz
ogólnego wrażenia po przeczytaniu, odniosłeś się do
warstwy formalnej. Jak zauważyłeś, proza to ułamek
tego co piszę - niewielki ułameczek, a w związku z
czym wskazówki potrzebne. Ten tekst kilka razy
"głaskałam" po swojemu, bo wciąż mi coś nie tak...
Uwzględnię Twoje sugestie, bo wiesz co mówisz, a
mądrego to i warto, i miło posłuchać :)
A co do: "Echh, gdybym ja tak potrafił..." - potrafisz
znacznie lepiej ode mnie, Literacie, więc prosze nie
kokietować ;)
Miłej niedzieli i podziękowania za redakcyjne uwagi :)
Ciekawie się rozwija! Pozdrawiam!