Infantylność
za horyzontem słońce już zaszło
nie zliczę który to raz
każdy dzień obdarty z barw
to czarnobiały obraz
noc czarna gdy światła pogasną
i pusta poświata w oddali
w uszach głuchy szum
gdy sąsiedzi się krzątali
bladym świtem podniosłam
ciężką powiekę
z nadzieją znów się z łóżka
zwlekę
znów chcę Cię zobaczyć
choćby przez chwilę
swą szczęścia
baterie zasilę
"Bez Ciebie tak pusto i oczom, i ustom. Śmiech schowali się w kącie i śpi. Wieczory się dłużą, a ich jest tak dużo. Nikt bliski nie puka do drzwi..."
Komentarze (3)
Dobrze oddana rzeczywistość. Tak właśnie jest kiedy w
sercu tęsknota wieksza niźli ocean. Pozdrawiam :)
W pierwszej źle brzmią: raz-barw-obraz, przy czym dwa
ostatnie wersy w tej właśnie strofie z zaburzonym
rytmem. Całość zbyt infantylna.
interesujący wiersz +++ pozdrawiam :)