Ja mam żonę...
Już byłem prawie, że gotowy,
Wziąłem kąpiele wypachnione.
Kiedy mi przyszło coś do głowy,
Ja przecież mam uroczą żonę.
A kiedy ona przyjdzie w czasie,
Nim zdołam jakiś czyn wykonać.
Dobry adwokat wówczas zda się,
Bo znam dokładnie, kim jest żona.
Więc pogoniłem obiekt chuci,
(wiem, że się, więc nie pisze z przodu).
Wolę by spokój w dom mój wrócił,
Seks nie jest warty zła zachodów.
Ani tym bardziej głupia zdrada,
By miała mi rozwalić związek.
Dlatego z góry już zakładam,
Na pierwszym miejscu obowiązek.
Dla żony muszę być gotowy,
Stąd te kąpiele wypachnione.
Jako małżonek wciąż wzorowy,
Ja przecież mam uroczą żonę.
Komentarze (4)
Skoro jest urocza,to dobrze,
że przyszło opamiętanie peela.
Fajny wiersz,jak zwykle zresztą.
Miłego dnia Grandzie życzę.
Sam nie wiem...
Pozdrawiam
W porę się peel opamiętał:)) Dobrze byłoby, aby ogonek
wrócił do "ślubnej"
w czwartym i ostatnim wersie. A może zmienić "mą
ślubną żonę" na "uroczą żonę", bo "ślubna żona" to
takie masło maślane?:)
Miłego dnia.
dobrze, że się w porę opanowałeś...żona to skarb; miło
było przeczytać wesoły wiersz:) pozdrawiam